co głupie i małe
Wpisany przez Radek
poniedziałek, 19 grudnia 2011 20:01
PDF Drukuj Email
A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności.(Mi. 5:1)

Prorok Micheasz nazywa Betlejem najmniejszą miejscowością na terenie pokolenia Judy. Przypuszcza się, że miasteczko to nie miało więcej niż 100 mieszkańców. Zamieszkiwali je pasterze owiec i ubodzy wieśniacy.

Gdy Józef z Marią w dziewiątym miesiącu ciąży (po przebyciu przez Marię 150 km po raz drugi w czasie ciąży!!!) przybyli do Betlejem, mała osada, aż kipiała od tłumu, który rozlokował się gdzie mógł, gdyż był to czas spisu ludności.

Narodziny Jezusa Chrystusa wyglądały inaczej niż przedstawiają to na świątecznych kartkach. Również współcześnie śpiewane kolędy typu „Cicha noc” zdają się być ugrzecznioną wersją betlejemskich wydarzeń. Opis Ewangelii jest surowy; raczej nie mówi o matce świętej uśmiechniętej, co zatrwożonej i umęczonej. Przy narodzinach Jezusa również nie było sielankowo jak malują to teksty sentymentalnych kolęd.

Ewangelista Łukasz notuje, że nie było miejsca dla nich w gospodzie. Nieraz nazwa ta wprowadza w błąd czytelnika, który wyobraża sobie ową gospodę, jako mały hotelik położony w prowincjonalnym miasteczku. Natomiast ówczesna gospoda to był niewielki plac pod gołym niebem, otoczony dość wysokim murem. W środku wśród jednego lub kilku boków muru ciągnął się ganek, miejscami zamurowany, tworzący mniejsze lub większe pomieszczenia dla podróżnych. I to cała gospoda. Ale nawet w takim miejscu nie znalazło się miejsca dla Marii i Józefa.

Miejscem narodzin Jezusa stał się żłób, czyli szopa, która była grotą lub małym schronem wydrążonym w ścianach pagórka w okolicach małej betlejemskiej osady, zapewne częściowo zajęta przez zwierzęta, ciemna i brudna od nawozu, cuchnąca zwierzęcym łajnem.

W takim miejscu i w takich warunkach na świat przyszedł Król, Syn Boży, Jezus Chrystus. Największy Król, jaki narodził się na ziemi nie urodził się na sali tronowej, a w stajence, za tron miał żłób, za baldachim miał zwisającą ze stropu pajęczynę, za kadzielnice – zapach gnoju, a za cały orszak powitalny – dwoje ludzi bez domu.

Natomiast pierwszymi, którzy powitali Króla nie byli magowie ze wschodu, a pogardzeni przez ówczesną elitę religijną pasterze, którzy nie dopuszczani do wpływowej społeczności faryzeuszy weszli w najbliższą społeczność z nowonarodzonym Królem z nie tego świata.

Kiedy królowa Elżbieta II złożyła wizytę w Stanach Zjednoczonych spotykając się z panującym wówczas prezydentem Bushem dziennikarze rozpisywali się o środkach, jakie zostały w to zaangażowane. „W jej bagażu ważącym tysiąc osiemset kilogramów znalazły się dwa stroje na każdą okazję, strój żałobny na wypadek, gdyby ktoś umarł, dwadzieścia litrów osocza oraz nakrycie na deskę sedesową z białej skóry koźlęcej. Przywiozła ze sobą własnego fryzjera, dwie pokojówki i cały zastęp innych sług. Krótka zagraniczna wizyta członka rodziny królewskiej może z powodzeniem kosztować 20 mln dolarów” – notuje F.Yancey.

Jaki wielki kontrast do powyższych faktów stanowi wizyta Bożego Syna na ziemi, po nieskończoność większego władcy niż królowa Elżbieta II, która odbyła się w grocie skalnej, beż żadnych nowoczesnych pieluch i łóżeczka, gdzie zamiast sług były zwierzęta. Małego Jezusa nie przywitała śmietanka ówczesnego świata, nie przybyli na powitanie ani królowie, ani duchowieństwo faryzejskie, tylko zwykli pasterze owiec.

To co małe i słabe wybiera Bóg, aby w tym objawić swoją chwałę. Najmniejsze z miast judzkich stało się miejscem narodzin Syna Bożego. W Betlejem zaś nawet nie uboga gospoda, a grota skalna stała się świadkiem przyjścia Światłości na ten świat. Wreszcie, nie wielcy tamtego świata przyszli powitać Króla, a najmniej godni, pastuszkowie.

Ten, który błogosławi płaczących, cierpiących prześladowania, niezrozumiałych, pokornych i cichych wybrał taki właśnie porządek. Dzisiaj, choć z zachwytem spoglądamy na te obietnice, nie zbyt chętnie wybieramy drogę, która nie przyniesie zbyt wielu radości i przywilejów. A życie Jezusa takie właśnie było, od narodzin po śmierć krzyżową. Boże metoda działania dalej pozostaje niezmienna. To co małe wybiera Bóg. To co głupie dla świata, mądrością jest dla Boga.

A dzisiaj, co wybierają Jego naśladowcy?

"Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to co nieszlachetnie urodzone według świata oraz wzgardzone, i to, co w ogóle nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga. Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem". (1 Kor. 1:27-30)

Radek
Poprawiony: poniedziałek, 19 grudnia 2011 20:11